Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

42 lata od największej katastrofy kolejowej w Polsce po II wojnie światowej. Na stokach w Otłoczynie leżało 65 ciał [zdjęcia, wspomnienia]

Wojciech Polak, online
41 lat od katastrofy kolejowej pod Otłoczynem
41 lat od katastrofy kolejowej pod Otłoczynem archiwum kolejowe
Mijają 42 lata od największej po II wojnie światowej katastrofie kolejowej w Polsce, do której doszło 19 sierpnia 1980 roku. w podtoruńskiej Brzozie. Między Brzozą właśnie a Otłoczynem czołowo zderzyły się dwa pociągi.

Tradycyjnie 19 sierpnia pod pomnikiem w Brzozie Toruńskiej odbędą się uroczystości upamiętniające to tragiczne wydarzenie.

Przyczyny największej po II wojnie światowej katastrofy kolejowej w Polsce nie są do końca jasne. O godzinie 4:18 ze stacji Toruń Główny odjechał pociąg pospieszny z Kołobrzegu do Łodzi Kaliskiej. Był on opóźniony ponad pół godziny. Dwie minuty później w kierunku Torunia ruszył pociąg towarowy z Otłoczyna.

Organy Milicji Obywatelskiej zostały powiadomione o katastrofie około godziny 4:45. Ze względu na rozmiar katastrofy i spodziewaną liczbę poszkodowanych na miejsce skierowano oddziały straży pożarnej, karetki pogotowia z Torunia, Aleksandrowa Kujawskiego i Włocławka, a także oddziały Ludowego Wojska Polskiego i dwa pociągi ratunkowe. Ranni byli rozwożeni do szpitali w Toruniu, Aleksandrowie Kujawskim i Włocławku. Zwłoki składano w prowizorycznie urządzonej kostnicy, w miejscu, gdzie dziś stoi pomnik. Po godzinie 8:00 stwierdzono ponad 30 zabitych osób. Identyfikacja zabitych była utrudniona z powodu poważnych obrażeń ciał i zniszczenia dokumentów.

Katastrofa kolejowa pod Otłoczynem - jak do tego doszło?

Maszynista tego pociągu Mieczysław Roschek minął sygnał nakazujący postój, umieszczony na semaforze wyjazdowym ze stacji w kierunku Torunia Głównego i wskutek rozprucia rozjazdu krzyżowego wyjechał na lewy niewłaściwy tor. Warto dodać, że w normalnych warunkach na wjechanie na lewy tor ("pod prąd") potrzebny jest specjalny rozkaz na piśmie (wydawany za pokwitowaniem).

Oba pociągi zbliżały się do siebie jadąc z naprzeciwka po tym samym torze. Dyżurni ruchu i drużnicy nie mieli żadnej możliwości interweniowania, mimo, że zdawali sobie sprawę z faktu, iż może dojść do katastrofy. Maszyniści nie byli bowiem w tamtych czasach wyposażeni w radiotelefony.

Pociągi zderzyły się ze sobą 19 sierpnia 1980 roku o godzinie 4:30. Maszynista pociągu towarowego (który zginął) zdążył mocno zahamować, co zapewne zmniejszyło nieco liczbę ofiar. Skutki katastrofy były jednak przerażające. Zginęło 65 pasażerów (dwóch kolejnych zmarło w szpitalu), ranne zostały 64 osoby.

Część osób przeżyła katastrofę, ale zmarła będąc uwięzionymi w zwałach blach i elementów konstrukcyjnych wagonów. Świadkowie wspominają o zakleszczonej w wagonie kobiecie w zakopiańskim swetrze, która przez kilka godzin przytomnie dopytywała się kiedy przyjedzie dźwig i ją wyciągnie. Zmarła o godzinie 9:10

Akcję ratowniczą prowadzono m. in. przy użyciu pociągu ratunkowego, kierowanego przez naczelnika lokomotywowni w Toruniu Kazimierza Janickiego. Uczestniczyli w niej, oprócz odpowiednich służb, także pracownicy toruńskich zakładów pracy, m. in. ślusarze z "Towimoru". Warto dodać, że w zmiażdżonym pociągu zginął Jerzy Sikorski - jeden z pracowników "Towimoru" (Wydział Mechaniczny), jego żona i 2 synów.

Działania wydłużał zakaz używania mechanicznych urządzeń do cięcia blach ze względu na rozlanie się oleju napędowego ze zbiorników lokomotyw, co groziło pożarem lub nawet wybuchem.

19 sierpnia 1980 roku pod Otłoczynem doszło do największej katastrofy kolejowej w powojennej Polsce. Przy pomocy załóg pociągów ratunkowych i specjalnych dźwigów sprowadzonych z Bydgoszczy i Tczewa, rozbite lokomotywy i wagony udało się  zdjęć z torów i dzięki temu udrożnić szlak.

41 lat temu pod Toruniem wydarzyła się największa katastrofa...

Katastrofa kolejowa pod Otłoczynem - wspomnienia lekarzy

Dramatyczne chwile przeżywali toruńscy lekarze. Profesor Waldemar Jędrzejczyk, ordynator oddziału chirurgii ogólnej w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu wspominał:

Niemal natychmiast dowiedzieliśmy się o zderzeniu pociągów. Zapadła decyzja: doktor [Kazimierz] Grzebień z ekipą chirurgów i ortopedów jadą na miejsce wypadku, ja zaś koordynuję prace na miejscu. Miejsce katastrofy było miejscem wielkiego ludzkiego dramatu. Kilkudziesięciu umierających pasażerów, którym nie można było pomóc.

Najtragiczniejsze były przypadki zmiażdżenia zaklinowanej kończyny. Uratować nieszczęśników mogłaby jedynie natychmiastowa amputacja na miejscu wypadku, ale o tym nie było mowy. Dziś, z perspektywy czasu, dochodzę do wniosku, że na miejscu można było zorganizować szpital polowy na bazie istniejącego szpitala wojskowego. Nikt jednak nie był na to organizacyjnie przygotowany, a wypadki potoczyły się bardzo szybko i trzeba było ratować życie tym, którzy mieli szansę przeżycia.

Podczas gdy doktor Grzebień pracował na miejscu tragedii, my w szpitalu organizowaliśmy zespoły interdyscyplinarne. Dzięki zaangażowaniu i ogromnej pracy naszych lekarzy i pielęgniarek uratowaliśmy życie i zdrowie kilkudziesięciu chorych.

W kilka godzin po wypadku przyleciała ekipa rządowa z I sekretarzem KC PZPR Edwardem Gierkiem, premierem Babiuchem i ministrem zdrowia. Byli na miejscu katastrofy i w naszym szpitalu. Ta wizyta wiązała się co oczywiste dla tamtych czasów z propagandą polityczną, ale także z wymierną pomocą w sprzęcie i lekach. […]

Szczególnie utkwił mi w pamięci jeden przypadek. Chłopiec 10-letni ze wstrząśnieniem mózgu i zmiażdżoną prawą kończyną górną. Próba ratowania tej kończyny była heroiczna. Zrekonstruowaliśmy poprzecinane naczynia krwionośne. Doktor Grzebień zszył nerwy i mięśnie. Niestety, w trzeciej dobie po zabiegu chory zaczął wysoko gorączkować. Kończyna była obrzęknięta i z trzeszczeniami podskórnymi, będącymi objawem zgorzeli gazowej. Próby leczenia za pomocą rozległych nacięć i antybiotekoterapii nie odniosły skutku. Musieliśmy amputować kończynę na wysokości stawu barkowego. To też nie pomogło. Zgorzel rozchodziła się wyżej. W końcu trzeba było amputować całą kończynę z łopatką i obojczykiem. Pozostała satysfakcja, że chory przeżył i jak wiem żyje do dzisiaj odpowiednio zaprotezowany.3

Katastrofa kolejowa pod Otłoczynem. Niepublikowana (zatrzymana przez peerelowską cenzurę) relacja dziennikarza toruńskich" Nowości" Zbigniewa Juchniewicza

Wąwóz, w którym zderzyły się pociągi, przedstawiał makabryczny widok. Zwłoki leżą na dachach lokomotyw i wagonów, spoczywają na stokach piaszczystego wąwozu. Zewsząd słychać dramatyczne wołania o pomoc, płacz i szlochanie. Są lekarze, sanitariusze, kolejarze, milicja i wojsko.

Właśnie przyjechały ekipy z "Elany", "Towimoru" i "Apatora". Przywiozły ze sobą specjalistyczny sprzęt, piły do cięcia metalu, zestawy palników. Miejsce zdarzenia pokrywa warstwa rozlanego paliwa. Najmniejsza iskra może dopełnić tragedii, powodując eksplozję. W akcji liczą się więc łomy i siła ludzkich rąk. [...]

Szymański mówi, że w pociągu było siedem wagonów, inni nie zgadzają się z nim. Z ich rachunku wychodzi bowiem, że na torze stoi sześć wagonów. Liczymy razem. Wychodzi sześć. Jeszcze raz, dokładnie, bo podjechały pociągi ratownicze i być może mylimy się. Nie, uparcie wychodzi sześć! W końcu ktoś zaczyna liczyć wózki podwozi wagonów. Jest czternaście. A więc Szymański ma rację, pierwszy wagon przestał istnieć! [...]

Przed godziną ósmą na szczycie pod lasem leży już ponad trzydzieści ciał. Nikt nie wierzy, aby liczba ofiar tragedii mogła się powiększyć. Ale po chwili milicjanci i żołnierze przynoszą kolejne zwłoki, niektóre do tego stopnia zmasakrowane, że nawet najtwardsi mężczyźni nie wytrzymują tego widoku. Wymiotują, starają się nie patrzeć. [...]

Ratownicy przystępują do zdejmowania ciał nieżywych pasażerów pozostających jeszcze w pierwszym wagonie. Kilku mężczyzn stoi na ziemi, trzymając wielką brezentową płachtę. Z wysokości kilku metrów co chwila spada w dół ciało. Przed godziną dwunastą na stokach wąwozu leżało ponad sześćdziesiąt ciał.4

Katastrofa kolejowa pod Otłoczynem - wspomnienia pracownika Towimoru

Na miejscu katastrofy był też Wiesław Jankowski, pracownik "Towimoru", wkrótce przywódca strajku w tym zakładzie pracy. Oto fragment jego wspomnień: Dnia 19 sierpnia, jak zwykle latem, jechałem do pracy motocyklem. Wyruszyłem z domu w Otłoczynie około 6.15. Jadąc, ujrzałem w pewnym momencie wzgórze, za którym znajdowała się Brzoza, i zrozumiałem, że musiało się tam wydarzyć coś niebywałego Ujrzałem bowiem wiele strażackich samochodów, choć pożaru w lesie nie widziałem.

Gdy zatrzymałem i udałem się w kierunku torów kolejowych, była godzina 6.20. W lesie znajdowało się mnóstwo ludzi, lecz panowała jakaś dziwna cisza. Zbliżając się do torów zobaczyłem dachy wagonów osobowych. Podszedłem do skarpy wąwozu, którym biegły tory i skierowałem się w stronę lokomotyw sczepionych zmiażdżonymi przodami.

W oknie jednego z wagonów ujrzałem wiszące zwłoki dwojga młodych ludzi - nie mogłem pojąć, dlaczego znajdowały się w takiej pozycji. Na dachu następnego wagonu leżała na brzuchu nieżywa kobieta w szarej spódnicy. Doszedłem do miejsca, gdzie w piaskową skarpę wbity był pierwszy wagon. Spod tego wagonu wyszedł…kolega ze szkoły podstawowej - Edward Malicki, jechał tym pociągiem z Torunia. Był rosły, dobrze zbudowany. Zbliżył się do mnie ze zmienioną i bladą twarzą.

"Pod tym wagonem jest jeszcze jeden wagon, w którym znajduje się wielu żywych ludzi - powiedział - ale nie można ich wydostać." Usiadł na skarpie. Wróciłem do motocykla, dojechałem do "Towimoru"- z bramy wyjeżdżał samochód z fachowcami od cięcia stali. Nie mogłem pracować, modliłem się za tych ludzi.

Wieczorem spotkałem ówczesnego proboszcza z Otłoczyna - księdza Ryszarda Kwiatkowskiego. Opowiadał, że o godzinie 11.00 przyjechał na miejsce katastrofy, niewielu uczestników wypadku dawało oznaki życia i udzielał sakramentu namaszczenia, przeważnie pośmiertnie.5

Przyczyny katastrofy badały później dwie niezależne komisje: rządowa i powołana przez PKP. Osobne dochodzenie prowadziła Prokuratura Wojewódzka w Toruniu. Ustalono m. in., że maszynista Mieczysław Roschek w momencie katastrofy pracował już 25 godzin bez przerwy. Było to możliwe, bowiem w Toruniu Roschek okazał dyspozytorowi lokomotywowni sfałszowaną dokumentację z której wynikało, że nie wyczerpał on dopuszczalnego limitu czasu pracy w wysokości dwunastu godzin. Chciał po prostu więcej zarobić….

Trwa głosowanie...

Czy doceniamy pracę służb mundurowych?

Katastrofa kolejowa pod Otłoczynem - jaka przyczyna?

Hipoteza tłumacząca tragedię przemęczeniem maszynisty jest bardzo prawdopodobna: Od Otłoczyna Roschek prowadził pociąg z pełną świadomością, stopniowo zwiększając prędkość. Co więcej, w swych dokumentach odnotował on godzinę odjazdu z bocznicy w Otłoczynie, ale dlaczego nie zauważył, że jedzie po lewym torze? A może zauważył i uznał to za normalne? Wszak nie wyłączył jednego reflektora, czyli myślał, że jedzie po... jednotorowej trasie.

Uroczystości pod pomnikiem upamiętniającym katastrofę pod Otłoczynem.

Powiat aleksandrowski. Obchody 40. rocznicy katastrofy kolej...

Takiej, jakich kilka wychodzi ze stacji w Chojnicach, gdzie w tamtejszej Lokomotywowni PKP był zatrudniony. W rejonie Chojnic tory obu tras wiodą miejscami obok siebie, tworząc złudzenie linii dwutorowej. Roschek, zmęczony 25-godzinną pracą, mógł więc uznać, że wyjeżdża nie z Otłoczyna, lecz z Chojnic. Nawet lasy są tu i tam takie same...

Złudzenie zmęczonego Roscheka, jeśli przedstawiona tu hipoteza rzeczywiście była przyczyną katastrofy pod Toruniem, kosztowało życie 67 ludzi: mężczyzn, kobiet i dzieci.6
[...]

Dnia 21 września 1980 r. w miejscu katastrofy została odprawiona msza św.

Katastrofa kolejowa w Brzozie Toruńskiej (zwana też katastrofą pod Otłoczynem) wydarzyła się podczas trwania strajków Sierpnia 1980 r. Wstrząsnęła ona społeczeństwem naszego regionu i całego kraju.

Katastrofa kolejowa pod Otłoczynem - Oni zginęli

  • Alicja Bekier, lat 18 – Łódź
  • Lucyna Bętkowska, lat 25 – Ustronie Morskie
  • Anna Białas, lat 17 – Sobota
  • Marek Białas, lat 20 – Sobota
  • Cecylia Chełkowska, lat 72 – Toruń
  • Ryszard Durys, lat 28 – Międzyborze
  • Marek Frąckiewicz, lat 28 – Włocławek
  • Barbara Gasis, lat 33 – Włocławek
  • Agnieszka Gasis, lat 7 – Włocławek
  • Adam Gniterak, lat 33 – Biskupiec Pomorski
  • Marzenna Golis, lat 17 – Antoniew
  • Anna Gluba – Łódź
  • Irena Gluba – Łódź
  • Tomasz Gluba – Łódź
  • Marianna Głowacka, lat 68 – Szczecinek
  • Barbara Grad, lat 22 – Jędrzejów
  • Danuta Grochocka, lat 17 – Wałcz
  • Wiesław Hajdukiewicz, lat 19 – Jędrzejewo
  • Ludmiła Janiak, lat 40 – Kępice
  • Andrzej Klisiewicz, lat 22 – Chrostowa
  • Tadeusz Kociak, lat 15 – Aleksandrów Łódzki
  • Anastazja Kowalska, lat 63 – Sitno
  • Jadwiga Kowalska, lat 55 – Grabie
  • Wojciech Kula, lat 33 – Piła
  • Czesław Maciejewski, lat 54 – Bełchatów
  • Iwona Mańkowska, lat 16 – Łódź
  • Janina Markiel, lat 56 – Włocławek
  • Marian Markiel, lat 55 – Włocławek
  • Józef Matusiak, lat 45 – Topólka
  • Barbara Matusiak, lat 42 – Topólka
  • Jadwiga Matuszewska, lat 41 – Łódź
  • Wanda Murawska, lat 39 – Toruń
  • Sławomira Mysłowska, lat 21 – Rekowo-Łobez
  • Bożena Niewinna, lat 17 – Rzeczyca
  • Elżbieta Postek, lat 80 – Wrocław
  • Henryk Pisalski, lat 67 – Łódź
  • Anna Przybylak, lat 25 – Częstochowa
  • Paweł Pułko, lat 23 – Łódź
  • Elżbieta Raniszewska, lat 18 – Grabie
  • Halina Reszka, lat 39 – Łódź
  • Jadwiga Rożniatowska, lat 21 – Zachełmie
  • Bogumiła Sikorska, lat 42 – Toruń
  • Jerzy Sikorski, lat 43 – Toruń
  • Leszek Sikorski, lat 17 – Toruń
  • Ireneusz Sikorski, lat 13 – Toruń
  • Janusz Starościak, lat 23 – Wałcz
  • Stanisława Stola, lat 36 – Łódź
  • Mirosław Śpiewak, lat 22 – Tomaszów Mazowiecki
  • Wacława Święciak, lat 48 – Bełchatów
  • Danuta Święciak, lat 12 – Bełchatów
  • Violetta Świętlicka, lat 15 – Włocławek
  • Wiesław Świętlicki, lat 18 – Czarnowęsy
  • Maria Tybura, lat 17 – Rzeczyca
  • Janusz Wagner, lat 24 – Bydgoszcz
  • Janina Worach, lat 43 – Łódź
  • Józef Worach, lat 44 – Łódź
  • Bogdan Worach, lat 12 – Łódź
  • Marianna Woźniak, lat 60 – Karlino
  • Cecylia Wrzesińska, lat 50 – Łódź
  • Czesław Zadroga, lat 19 – Wykrot
  • Józef Zieliński, lat 54 – Łódź
  • Grzegorz Zieliński, lat 29 – Bydgoszcz
  • Wiesław Żbikowski, lat 24 – Osiek
  • Andrzej Bogusz, lat 23 – Chojnice (pomocnik maszynisty pociągu towarowego)
  • Józef Głowiński, lat 28 – Toruń (pomocnik maszynisty pociągu osobowego)
  • Mieczysław Roschek, lat 43 – Chojnice (maszynista pociągu towarowego)
  • Henryk Różański, lat 54 – Sierpc (kierownik pociągu osobowego)

Największe katastrofa kolejowa w Polsce

Dodajmy, iż 24 listopada 1944 r. koło Wadowic zginęło 130 osób, ponad 100 zostało rannych. Zderzyły się tam pociąg osobowy Zakopane-Kraków z pociągiem towarowym. Skład jadący do Krakowa na stacji Kalwaria Zebrzydowska został skierowany na drogę okrężną przez Wadowice i Spytkowice, bo partyzanci uszkodzili tor na linii Kalwaria Zebrzydowska-Skawina. Po tym samym torze od strony Wadowic jechał pociąg z zaopatrzeniem dla niemieckiego wojska. Całkowitemu zniszczeniu uległy dwa drewniane wagony pasażerskie.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na aleksandrowkujawski.naszemiasto.pl Nasze Miasto